"Nasz ród jest przeklęty! W jego dziejach aż wre od bezsensownych historii, w których się dusimy, aż wre od zjaw, modlitw, darów, z których każdy jest raną." (s. 359)
Tytułowa Soledad opowiada historię swojej rodziny. Przywołuje liczne zdarzenia, które rozegrały się jeszcze przed jej narodzinami, a o których tak pięknie potrafi mówić jej starsza siostra. W tej rodzinie wszyscy są niezwykli. Matka Frasquita znała tajemne modlitwy przekazywany z pokolenia na pokolenie i stała się właścicielką skrzyni wypełnionej szpulkami z nićmi we wszystkich kolorach. Czy były to magiczne nici? Być może. Faktem jest, że wszystkie hafty i stroje, które wyszły spod igły Frasquity, budziły zachwyt i uznanie. Z usług utalentowanej szwaczki chętnie korzystały okoliczne panny młode. Pewne było, że otrzymają wymarzoną suknię ślubną, która będzie podkreślać ich urodę, a maskować defekty. Mówiono nawet, że Frasquita w szwach sukien ślubnych ukrywa amulet zapewniający pomyślność przyszłym małżonkom. Frasquita nie była w stanie jednak zapewnić szczęścia swojej rodzinie. Jej męża zafascynowały walki kogutów i liczył, że dzięki nim zarobi na utrzymanie rodziny. Przegrał jednak zakład i stracił wszystko. Frasquita zostawiła nieodpowiedzialnego męża i z dziećmi wyruszyła w poszukiwaniu lepszego życia. Brzemiennej kobiecie z gromadką wyczerpanych dzieci udało się dotrzeć z Hiszpanii do Afryki, gdzie urodziła swoją najmłodszą latorośl Soledad.
Autorka posłużyłam się realizmem magicznym, by odmalować niezwykłe losy rodziny Carasco i całą paletę uczuć bohaterów.