Jakub Małecki w wyjątkowo subtelny sposób potrafi opisywać to, co przeżywają bohaterowie jego książek. W "Sąsiednich kolorach" mamy całą galerię postaci, które nie potrafią sobie poradzić z jakąś bolesną zadrą w sercu.
Jest rok 1926. Mieszkańcy niewielkiego Koła w Wielkopolsce dobrze pamiętają tragiczne lata I wojny światowej. Teraz starają się żyć normalnie: w miasteczku działają sklepy, odbywają się targi, rozgrywane są mecze piłkarskie, organizowane są potańcówki. Każdy pełni określoną rolę w lokalnej społeczności. Stolarz Krystian Dzierzba robi trumny. Nazywa je "pojazdami na długą podróż" i stara się, żeby były solidne i wygodnie. Nazwiska zmarłych - według niego "dokończonych" lub "zupełnych" - skrupulatnie zapisuje w zeszycie. Zawsze stara się także poznać przyczynę zgonu osoby, dla której szykuje trumnę. Stolarz nie może uwierzyć, że z tęsknoty zmarła Iwona - żona redaktora lokalnej gazety. Zaczyna szukać informacji o tym, co wydarzyło się w jej życiu. Po śmierci Iwony rozpacza nie tylko jej rodzina, ale także mieszkający w lesie wielkolud, którego ludzie nazywają Diabłem. To do niego ze specjalną prośbą wyruszają w ciemną noc córeczki Krystiana. Powoli ujawniają się tajemnice mieszkańców Koła: czytelnik dowiaduje się, dlaczego rodzice Krystiana popadli w apatię i całe dnie spędzają w fotelach, dlaczego Szalona Leokadia poluje na znienawidzonego kormorana, z jakiego powodu syn lekarza chce skoczyć z mostu i się zabić. Ciekawymi postaciami są też artysta malarz i miejscowy lekarz. Ten pierwszy traci wzrok i nie może już malować, a drugi na wszelkie zgryzoty zaleca swoim pacjentom przede wszystkim tańczyć i śmiać się.
Cytaty z książki:
"Mąż nie stanowił dla niej większej tajemnicy poza jedną rzeczą. Wiedziała, że gdzieś w nim znajduje się miejsce ukryte przed jej wzrokiem - być może przed jego wzrokiem również - które raz na jakiś czas porywa go, zabiera mu siłę, słowa i chęci." (s. 55)
"Pamiętał ten wieczór, kiedy wyznał Reginie, że tak naprawdę nie dzieli ludzi na żywych i umarłych, że jedni i drudzy są w jego świecie obecni na równych prawach." (s. 172)
"Zawsze przyglądał się z niepokojem, jak sąsiednie kolory powoli się przenikają. Wchłaniały się nawzajem i nigdy później nie były już takie jak przed zetknięciem się ze sobą." (s. 166)