W "Fałszerzach pieprzu" Monika Sznajderman przywołuje losy swoich przodków - rodziny żydowskiej ze strony ojca i rodziny polskiej ze strony matki. Pomocne w odkrywaniu losów żydowskiej rodziny okazały się listy i zdjęcia, które jeszcze przed wybuchem II wojny światowej babka Moniki wysyłała do swojej kuzynki w Stanach Zjednoczonych. Po 70 latach dokumenty te wróciły do Polski. Na fotografiach uwiecznione zostały m. in. sceny z uroczystości i spotkań rodzinnych. Aż trudno uwierzyć, że większość sfotografowanych wkrótce zginęła w obozach koncentracyjnych lub gettach. Fotografie są dowodem na to, że istnieli. Z Holocaustu ocalał ojciec autorki, ale nigdy nie chciał wspominać tego, co przeżył. To właśnie córka stara się ocalić jego bolesne wspomnienia i pamięć o przodkach. Biblijny nakaz "zachor" (pamiętaj) zobowiązuje.
Szokuje zestawienie losów rodziny żydowskiej z losami zamożnej, ziemiańskiej rodziny polskiej. Przez pierwsze lata okupacji żyli tak, jakby nie działo się nic złego. Autorka zastanawia się, czy nie wiedzieli o tragedii Żydów, którzy przecież stanowili znaczną grupę obywateli przedwojennej Polski.