Sto pierwsze spotkanie naszego Klubu było poświęcone książce "Jaśnie pan" Jaume Cabre. Z twórczością tego autora zetknęliśmy się już w 2016 roku, kiedy omawialiśmy "Głosy Pamano". Zgodnie stwierdziliśmy, że "Jaśnie pan" ma łatwiejszą konstrukcję. W komentarzach narratora dostrzegliśmy ironiczne spojrzenie na przywary postaci występujących w książce. Sama książka nie nastraja jednak optymizmem. Po jej przeczytaniu czytelnik może stwierdzić, że na świecie jest zbyt wiele zła i ludzi, którzy za wszelką cenę chcą osiągnąć sukces. Choć dokładnie przeczytaliśmy książkę, nadal nie wiemy, kto zabił "słowika z Orleanu". Czyżby ta informacja nam umknęła?
Po spotkaniu Pani Wiesława Kruszek napisała recenzję książki.
Jaume Cabre to kataloński pisarz, z którego twórczością zetknęliśmy się, omawiając w naszym klubie dwa lata temu powieść „Głosy Pamano”. Bardzo się wszystkim podobała, nawet zachwyciła. Mnie szczególnie, bo od tamtej pory przeczytałam pięć książek Cabre, tyle wyszło u nas, w rewelacyjnym tłumaczeniu Anny Sawickiej. Na pewno, i to także zdanie innych klubowiczów, na pierwszym miejscu należy postawić monumentalne wręcz dzieło „Wyznaję”. To absolutne mistrzostwo.
Powieść „Jaśnie pan” jest łatwiejsza w odbiorze i krótsza o połowę. Jej akcja rozgrywa się w listopadzie i grudniu roku 1799 w Barcelonie. Głównym bohaterem jest cywilny prezes Trybunału Królewskiego don Rafel Masso i Pujades, wielbiciel astronomii i pięknych kobiet, choć właściwie kolejność należałoby tu odwrócić. Jaśnie pan (delektuje się tym tytułem) obserwuje niebo, by osiągnąć wewnętrzny spokój i odpocząć od swej małżonki, a głównie by podglądać sąsiadkę, ponętną baronową Gaietanę i snuć wspomnienia o swej Elvirze.
Niebo w te końcowe miesiące mijającego wieku jest dość pochmurne, wciąż pada i Barcelona tonie w błocie; opisy są tu tak sugestywne, że ma się wrażenie chodzenia ulicami stolicy Katalonii wypełnionej dźwiękami kościelnych dzwonów, „miasta nędzy, z błotem i brudem na ulicach, i miasta bogaczy”.
Don Rafel nie jest wysoko urodzony, ciężko pracował na swoją pozycję i teraz nie da sobie jej wydrzeć, a zawistników wokół niego przecież wielu. Wie, że tylko czekają, by podwinęła mu się noga. Całe to towarzystwo zbierające się na różnych przyjęciach jest w ogóle mocno niesympatyczne; intrygi, układy, korupcja, przekupstwo, szantaż, zdrady, żądza władzy to prawie codzienność.
Gdy zamordowana zostanie śpiewaczka „słowik z Orleanu” mająca wystąpić przed królem, Masso wie, że morderca musi zostać szybko schwytany, osądzony i skazany. Kiedy zaś dodatkowo okaże się, że zagrożona jest jego pozycja i może zostać skompromitowany, pośpiech jest jeszcze bardziej uzasadniony. Sympatyczny młody poeta Andreu Perramon miał to nieszczęście być blisko przy śpiewaczce w jej ostatni wieczór i noc, dowody wskazują na niego. Bliski przyjaciel Nando Sorts mogący poświadczyć jego niewinność wyjeżdża, nie mając świadomości, że coś złego dzieje się z Andreu i że może go uratować.
Powieść Cabre bywa określana mianem kryminału historycznego, jednak zgodnie w gronie klubowiczów stwierdziliśmy, że chyba to nie do końca trafne określenie. Faktycznie jest trup, a nawet dwa, ale czytelnika kompletnie nie interesuje, kto zabił. Nie toczy się śledztwo. I nawet kończąc książkę, zostajemy z otwartym pytaniem o sprawcę, mając ewentualnie jakieś swoje typy, kierowani pewnymi wskazówkami autora.
Jaume Cabre koncentruje się w powieści na wciąż aktualnych problemach walki o utrzymanie się przy władzy, na wykorzystywaniu swej pozycji do załatwiania prywatnych interesów i porachunków z wrogami. Obnaża bezlitośnie hipokryzję i zakłamanie w kręgach osób zajmujących się sprawiedliwością i stojących na straży prawa. Pokazuje obłudę ludzi związanych z Kościołem i jego organizacjami, przykładem może być działalność żony don Rafela, Marianny w Arcybractwie Najświętszej Krwi Pana Naszego Jezusa Chrystusa czy rywalizacja księży o duszę skazańca.
W charakterystycznym dla siebie stylu, łącząc swobodnie opisy z rozmyślaniami bohaterów i dialogami, przeplatając wątki, barwnie nakreślając sylwetki bohaterów, przejmująco, ale i dowcipnie opowiadając o zdarzeniach z końca XVIII wieku, prowadzi nas Cabre ulicami deszczowej Barcelony. Zaglądamy do pałaców i do więziennych lochów, oglądamy Oriona, Plejady i Plutona. Zastanawiamy się nad „niezbadanymi wyrokami opatrzności i równie niepojętymi prawami, które rządzą pechem”.
Cabre to wspaniały pisarz, warto czytać jego powieści, proszę zacząć od „Jaśnie pana”.